czwartek, 9 sierpnia 2018

#6

    Wszystko wróciło do normy.
    Siri obudziła się niespodziewanie następnego dnia po wojnie.Było to uciechą dla wszystkich,gdyż mieli już ją uznać za martwą.

    Maji i Siri stały się sobie bliższe,podobnie jak Siri z Chaką i Disi.
    Sawa,Kiara i Nama bardziej przyłożyły się do nauki życia w Kręgu Życia,a Siri postanowiła dawać im więcej luzu na zabawy.

    Disi wyruszyła w podróż, z której wróciła będąc matką.Siri mogła poznać z uciechą jej partnera,Jicho.Dobry i pomocny lew i podobne cechy,nie licząc odwagi i radości matki, przejęła ich córeczka, Nyota.

    Kiedy Ziemia Wyrzutków skończyła obrastać w trawę.Zwierzyna zamieszkała tamte tereny,a Siri z dumą nazwała Ziemię Wyrzutków, Odnowioną Ziemią.

    Siri więc uznała,że jej życie jest dobre.Kochające dzieci, przyjaciele.Siri nie żałowała żadnej chwili w swoim życiu.Miało być coraz lepiej.Królowa zawsze patrzyła na horyzont z zapartym tchem, zwłaszcza kiedy słońce wolno wschodziło na błękitne niebo.

     
    Koniec kontynuacji.Liczę,że się podobało i że Siri na długo zapadnie w waszych sercach.
    Koniec.
     

#5

        -Prowadzisz do swojej przywódczyni,czy nie?!-syknęłam.
      Ciemna lwica spłoszyła się trochę,nim skinęła głową.Spojrzałam z triumfem na Disi.Nieznajoma lwica,szybko przeszła na dawną Ziemię Wyrzutków.Zaczęła prowadzić nas spokojnie i pewnie.Widać,że świetnie znała okolice.Jeszcze jak mieszkałam na Ziemi Wyrzutków,to jej nie pamiętałam.To mnie utwierdziło,że musiała tu zamieszkać niedawno.A więc były tu jeszcze inne lwy.
    Wiedziałam doskonale,że nie każdy chce żyć w pokoju i że nie wszyscy chcą się zmienić od tak.

    Pamiętam doskonale mój stary dom,ale idąc po nim przechodziły mnie ciarki.Chaka miał rację,porastała go mała trawka,czy rzeka się oczyściła,ale nie trzeba było się oszukiwać,pozostał jednak złoziemski.

    Teraz pomału zaczął się zniżać i brzydnąć.Rozpoznałam to miejsce z łatwością.Termiterie.
    Lwica teraz szła niepewnie,zniżając coraz niżej głowę.Sądziłam,że także mają własnego lidera i dlatego tak się obawiają.
    Kiedy wraz z Disi i nieznajomą weszłyśmy do "obozu",zaniemówiłam.Może i nie było ich tak dużo,ale i tak byli! Jako Królowa Lwiej Ziemi,gdy objęłam tron, przyrzekłam samej sobie,że spróbuję zmienić zło.Widząc jednak tylu samotników,nie wiedziałam,czemu niektórzy nie pojawili się na Lwiej Ziemi.Zwłaszcza lwice,przecież nie mogły uczynić takiego zła,bym je nie przyjęła.

    Nieznane stadko spojrzało na nas.Ciemna lwica podeszła do jednej z nich i coś szepnęła.Po chwili ta sama lwica uciekła do jednej z termiterii.Spojrzałam kontem oka na Disi.W razie czego,będzie trzeba się bronić.
    -Dlaczego tutaj jesteście? Nie wolicie zamieszkać na Lwiej Ziemi w Kręgu Życia? Ziemia Wyrzutków nie jest jeszcze gotowa do zamieszkania,to zajmie trochę..
    -Nie musisz nam tego mówić,królowo Siri.Miło,że się w końcu pojawiłaś.Taki właśnie był plan,-uśmiechnęła się szyderczo lwica pomarańczowa.
    Zmarszczyłam brwi.
    -Wychowałam się tutaj,przez lata mając to miejsce za dom.Kiedy zostałam lwioziemką..
    -Siri..dobrze cię widzieć.-lwice rozstąpiły się i ze strachem patrzyły na beżową lwicę.Szła pewnie przez teren w moją i Disi stronę.-Jak ty urosłaś.No,no.Kiedy rozmawiałam pierwszy raz z moim dobrym znajomym już nie żyjącym Miibą,mówił mi,że podle sobie radzisz z rządzeniem.Zawsze możesz oddać mi ron..
    -Kim w ogóle jesteś?
    -Jestem matką twojego ojca.Phi! byłego ojca! Przecież go wygnałaś,a tak sobie świetnie radził.
    -Jeśli myślisz,że sobie świetnie radził,to jesteś w błędzie.Pytam,jak się zwiesz!?-Wpatrywałam się w nią z gniewem.Jak w ogóle śmiała nazywać rządy Kovu dobrymi..Oczy mi się zaświeciły.-Poczekaj...Zira?Szamanka opowiadała mi o niej.Zła lwica dążąca tylko do władzy dla swojego syna.Skączyło się to tym,że z Kovu zrobiła najgorszego władcę.
    -Jak to możliwę,że żyjesz?
    Lwica skinęła głową.Uśmiechnęła się szyderczo.
    -Nic nie jest takie jak się wydaję.Mój syn Kovu wrócił i wyciągnął mnie z rzeki,tym samym mnie uratował,nim wrócił do siebie.Przez lata żyłam w cieniu,podczas kiedy Ziamia Wygnańców rosła i należała do coraz to  nowych głupców.Cieszę się,że wróciłam.Mogę teraz poprowadzić wszystko bardzo dobrze.
    -Dlaczego tak myślisz? Na pewno nie oddam Lwiej Ziemi!-syknęłam ,-Tym bardziej tobie.
    -Sama sobie to zdobędę.
    -Nie tutaj.Lwia Ziemia i Miejsce Wyrzutków należą do mnie i nie ma na nich miejsca dla tych,którzy chcą ich zaszkodzić!
    -Szkodą jest słuchanie i zmiana,-syknęła Zira
    Warknęłam.
    -W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru.Wygnanie!!-zwróciłam się do pozostałych,-Ci którzy chcą zmian i słuchania Kręgu Życia zapraszam za mną.Na Lwiej Ziemi jest na to miejsce.
    Ku mojemu zdziwieniu,nikt się nie poruszył.Zira odwróciła się ,a szyderczy uśmiech szedł jej z pyska.Wycofała się ze swoimi.Syknęłam pod nosem i także zaczęłam odchodzić.Ja w stronę Lwiej Ziemi.Disi wolno ruszyła za mną.
    -Myślisz,że będą kłopoty?
    -Na pewno.

    Myśli Ziry:  Także nie chciałam odpuścić.Przysięgłam sobie ,że ją zabiję i uczynię to.A będzie to okrutna śmierć.

    Siri;  Czy zrobiłam dobrze,że wygnałam tą lwicę? Nie wiem..ale kiedyś usłyszałam,że zepsute serce trudno jest naprawić.Szkoda tylko,że reszta nigdy nie pozna tego,co trzeba.

    Kiedy dosłyszmy na Lwią Ziemię,postanowiłam zabrać ciemną na polowanie.
    Znalazłyśmy antylopy i jak zawsze,skradałyśmy się cierpliwie,łapa za łapą,z wystawionymi pazurami.Kiedy byłyśmy dość blisko,skoczyłyśmy i po sekundzie,antylopa padła martwa.Zabrałam się za jej jedzenie.Disi także to zrobiła.


    Chaka czekał na nas przy jaskini stada.
    -Coś się stało?
    -Nie..nie..-pokręcił głową,-Tylko czekam na lwiątka.Jeszcze nie wróciły,a prawie wieczór.
    -Szukałeś ich?-spytałam
    Jak na komendę,Disi wstała.Wskazała na coś ogonem.
    -Patrzcie!
    Piątka lwiątek biegła ku nam.Moje dzieci,od razu się we mnie wtuliły.Ich przyjaciele wbiegli do jaskini.
    Chaka spytał:
    -Dlaczego jesteście tak późno? Już prawie noc..
    -Tato,jakaś lwica nas zatrzymała przy polanie i kazała..-wydyszała Nama
    -Jaka lwica?
    -Taka beżowa,mamo,-wyjąkał Sawa
    -I kazała nam powiedzieć,że szykuję wojnę!-krzyknęła przerażona Kiara
    Rzuciłam spojrzenie na Chakę.Lew skinął głową i wspiął się na czubek naszej skały.Spojrzałam na dzieci.
    -Wejdźcie do jaskini,dobrze?
    -Tak,mamo
    także wspięłam się na czubek.Spojrzałam na horyzont i cicho warknęłam,kiedy kilka czarnych kształtów zaczęło się zbliżać.
    -Co oni sobie wyobrażają!?-syknął Chaka
    -Jest ich mało,to jakiś podstęp,-odparłam.
    Odwróciliśmy się.Zaryczeliśmy,by wezwać całe stado.
    Lwioziemcy spojrzeli na nas zaciekawieniu.Nigdy nie wzywaliśmy narady.
    -Szykuję się wojna,-wyprostowałam się,-wrogowie już przechodzą granicę.Musicie być gotowi za wszelką cenę bronić Lwiej Ziemi.To nasz dom.
    -Wrogów jest mało,ale ich nie lekceważcie.Przewodzi nimi..
    -Zira,-syknęła Disi
    Skinęłam głową.Chaka zdziwił się,ale nic nie powiedział.Dodałam:
    -Lwiątka pozostaną w jaskini ,razem ze starszymi.Wszyscy pozostali muszę walczyć.


    Staliśmy pewnie,oczekując na przeciwników.Zira prowadziła swoich,idąc spokojnie,jakby pewna,że wygra.Beżowa uśmiechnęła się szyderczo.Wystawiłam pazury.
    -Radzę ci się wycofać,ZIRA.
    -Dlaczego miałabym? Boisz się walki,Siri?
    Obnażyłam kły.Moje stado zrobiło to samo.Pamiętam ostatnią walkę,wtedy zginęło mi tylu bliskich-najważniejsza Lisa.
    Od tego czasu,ciężko mi było naprawić szkody z rządów Kovu.
    Początki były ciężkie,byłam najgorszą królową.Teraz wszystko się zmieniło.Walczyłam za swój dom,swoją rodzinę i swoich poddanych.
    Spojrzałam na nich.
    -Atakujcie!
    -Na to czekałam!-syknęła Zira,-Atak!
    Dwie grupy rzuciły się na siebie.

    Rzuciłam się w wir walki,która i tak była zacięta.Wrogowie używali zwinności,lwiziemcy siły.Zira zniknęła gdzieś i nie mogłam jej znaleźć.Chaka i Disi dobrze sobie radzili.Rozejrzałam się.Jedna z dawnych moich towarzyszek leżała na ziemi ledwo dając sobie radę z napastniczką.Wskoczyłam na obcą,drapiąc pazurami jej bok.Wyrzutka uciekła.Pomogłam wstać lwioziemce.
    -Pójdź do Maji.
    -Jestem tutaj potrzebna
    -Na pewno nie martwa,-rzuciłam,nim znów odbiegłam.Mój cel:Nikt nie może dzisiaj umrzeć.
    Wszyscy gryźli się i drapali.Rzuciłam się na kolejną lwicę ,z całych sił waląc w jej brzuch łapą.Lwica zawyła z bólu,skuliła się.
    W tym samym czasie,poczułam mocny ból w plecy.Wygnana wbiła we mnie pazury z całą zawziętością,a inna podbiegła by mnie zaatakować od przodu.Syknęłam.Ugryzłam w łapy drugą,na tylną rzuciła się jedna z moich.Zabiłyśmy obie lwice szybko.Rzuciłam wdzięczne spojrzenie na lwioziemkę,Sall,tą która zawsze mnie tępiła.Wkońcu się przekonała.

    Odbiegłam.Kolejny wygnaniec,chciał na mnie wskoczyć,ale padłam na plecy,odpychając go tylnymi łapami z wyciągniętymi pazurami.Lwica padła na ziemię.Westchnęłam z goryczą.Nie znoszę zabijać,ale czasem nie ma się wyboru.
    Wskoczyłam znów w środek walki.Gryzłam,drapałam,biłam..byle żeby się wszystkich pozbyć.Wkońcu ją zobaczyłam...

    ...Zira walczyła właśnie z Chaką.Lew ledwo dawał sobie radę.Disi skoczyła od drugiej strony,wbijając kły w kark lwicy.Zira syknęła z bólu i zamachnęła się łapą.Wtedy wkroczyłam ja i jednym uderzeniem,zabiłam lwicę.
    Spoglądałam na nią.Dostała szanse,nie zginęła,a i tak poświęciła się złu.Nie była ani dobrą liderką,  ani matką.
    Spojrzałam na Chakę i Disi.
    -Wszystko gra?
    -Tak,-przytaknęła Disi
    -Czemu oni nie wracają do siebie? Zira nie żyję!
    -Widocznie nie chcą.Skorzystam..-wyskoczyłam z tłumu walczących,by znaleźć się na skale.Ryknęłam .Wszyscy spojrzeli na mnie zaciekawieni.
    -Zira nie żyję,-nawet mi nie mrugnęła powieka,-Teraz macie dwa wyjścia.Opuścić Lwią Ziemię,lub na niej pozostać żyjąc w Kręgu Życia pod moimi rządami.
    Czekałam.
    Kilka lwic poruszyło się,najwyraźniej chcąc się zgodzić.Reszta kiwała głowami na 'nie'.Lwioziemcy oddychali gorzko po bitwie.Zginęły tylko dwie lwice..powiem Maji żeby uroczyście je pochowała.Lwioziemcy byli przecież silni.

    -Siri!!-krzyknął Chaka,puszczając się biegiem w moją stronę.
    Ktoś wskoczył na mnie,podduszając na ziemię.Brunatna lwica wbiła we mnie pazury.Ugryzłam ją w łapę,a wtedy zahaczyła szczękę na mojej szyi.

    Disi:
    -Siri!!-krzyknęłam,biegnąc za Chaką.Lew dobiegł jednak pierwszy i już zabijał lwicę ,która zaatakowała naszą przyjaciółkę.Dopadłam do Siri,przesuwając językiem po jej szyi.Nie czułam tętna.
    -Chaka...ona chyba..
    -Mama!!! Mamo!!! -z jaskini wyszkoczyły królewskie dzieci.Kiara,Sawa i Nama przypadli także do brązowej królowej.
    Kontem oka zauważyłam,że złoziemcy się wycofują.Tylko niektórzy zostali,by przyłączyć się do stada.
    Koniec ze zbiegowiskiem.
    -Wracajcie do jaskini.Milla,Sall,oprowadźcie nowe członkinie stada.Ile ich jest?
    -Dziewięć.
    -Dobrze,-skinął głową Chaka,-I niech ktoś do cholery wezwie Maji!!

    Chaka:
    Szamanka przybiegła na czas.Spojrzałem na dzieci.
    -Disi,proszę,zabierz je do jaskini.
    -Dobrze,-skinęła głową ciemna.
    -Ale ja chce zostać przy mamie!-sprzeciwiła się Kiara
    Nama i Sawa zabrali jednak siostrę i poszli za Disi.
    Spojrzałem na Maji.
    -Zabierz ją na baobab.
    -Żyję?
    -Nie..
    Odpowiedź zmroziła mnie.W oczach pojawiły się łzy.Grzecznie chwyciłem jednak ukochaną,wlokąc się za medyczką.
    Co ja zrobię bez Siri? Przecież to jej misja! Moja królowa,przyjaciółka i matka moich lwiątek..
    Łzy płynęły mi z oczu.Maji warknęła.
    -Nie becz! Musimy być szybko na miejscu.
    To mnie przyspieszyło.Puściliśmy się biegiem przed  siebie w stronę baobabu.Były pozytywy nauk u Kovu,byłem szybki i silny.
    Dotarliśmy do baobabu.
    Położyłem Siri na posłaniu.Maji spojrzała na mnie.
    -Przebadam ją i nałożę maści.
    -K-kiedy po-pogrzeb?
    -Jutro,-burknęła Maji
    Zawróciłem.Musiałem wrócić na Lwią Ziemię i sprawdzić stan wszystkich,od tego wiele wynosi.

    Narrator
    Maji nakładała na ciało brązowej lwicy maści.Jedną zieloną,drugą czerwoną,trzecią fioletową.Wszystkie mocno wtopiły się w ciało lwicy.Maji westchnęła i ponownie sprawdziła tętno.Bez zmian.
    -Siri..wróć..-Maji podniosła oczy na niebo,które widać było przez górną część baobabu.-Wiesz jak się tutaj znalazłam? Nim zostałam szamanką miałam trudną drogę.Byłam otóż wyrzutkiem.Od urodzenia ,gepardy wskazały mnie na śmierć przez moją słabość.Udało mi się jednak dożyć dzieciństwa i nastoletnich lat.Właśnie w nich jednak,przeszłam na zła drogę.Zabijałam dla samych przyjemności ,a moje imię nie oznaczało już dającej życia wody.Zostałam przepędzona ze stada,zwiedzałam całe krainy,ucząc się nowych rzeczy i jeszcze bardziej niszczyć innym życie.Zmieniło się to..-Maji kontynuowała,chodź wiedziała,że Siri jej nie słyszy,-Kiedy spotkałam szamankę Borę.Długo trzymała mnie,bym uczyła się naprawiać i żyć według Kręgu Życia.Po miesiącu pojmałam swoje błędy i uczyłam się u niej.Po jej śmierci,wyszkoliłam ucznia,Bo i sama ruszyłam w dalszą drogę.Tak właśnie znalazłam się na Lwiej Ziemi.Dla mnie przeszłość jest zbyt trudna,by mówić o niej otwarcie.Rozumiesz?
    Maji usiadła ,wpatrzona we własne łapy.Jeszcze nigdy nie  czuła się tak wykończona.

wtorek, 7 sierpnia 2018

#4

Otworzenie oczu było dla mnie dzisiaj prawdziwym wyzwaniem.Kiedy się jednak udało,od razu się rozbudziłam.Wysłałam lwice na polowanie,a sama zajęłam się dziećmi.Wyczyściłam im futra,a gdy wróciły lwice poleciłam zjeść obiad.
Lwiątka następnie poszły się bawić,zdjęłam z nich otóż szlaban.Zaufam im,że się tam więcej nie pojawią.

Usiadłam na czubku Lwiej Skały,przełykając ostatnie kęsy posiłku.Wpatrzona w horyzont,zauważyłam jak sawanna budzi się do życia.Każdy zajmuję się swoimi sprawami.
Zauważyłam także Chakę.Rzuciłam w jego stronę uśmiech.Widziałam,że lew się zmieszał i szybko mnie wyminął.Zmarszczyłam brwi.Później z nim o tym porozmawiam.Miałam teraz ważniejsze sprawy.
Podeszłam do lwicy walczącej.
-Pułapka zastawiona?
-Tak jest królowo..to znaczy Siri.Wkrótce złapiemy złodzieja.
-To dobrze,-skinęłam głową.-Bo chce wiedzieć kto kradnie nam zwierzynę.Zwłaszcza blisko pory suchej.
-Na pewno go złapiemy,-zapewniła lwica.Minęła mnie,by zająć się swoimi obowiązkami.

Kiedy przyleciał do mnie majordamus,jęknęłam w duchu.No tak,ja też musiałam zająć się swoimi obowiązkami.

Obowiązkami królowej Lwiej Ziemi po ciężkiej erze Kovu,było prowadzenie harmonii i pokoju.Robiłam to najlepiej jak umiałam,chodź moje metody były inne...
Słonie się kłócą o teren..powinny stoczyć walkę!
Ptaki migrują w poszukiwaniu nowego domu..zostają przegnane raz na zawsze z Lwiej Ziemi!
Lwiątka mają problem z kompromisem..niech wygra lepszy!
W końcu lwice zaczęły prosić,bym zmieniła swoje metody.Starałam się,chodź nic w tego nie czułam.Mój problem polega na tym,że nie wiem kiedy robię błąd.Wychowałam się przecież na zamkniętej przestrzeni ziemi wyrzutków.
Tak nagle z dnia na dzień miałam się zmienić?

Rozwiązał konflikty gepardów,chodź z trudem.Często zastanawiałam się,czy byłam dobrą królową.

Przechodząc koło wodopoju,zwróciłam uwagę na moje lwiątka.Dzieciaki biały się właśnie w berka.Goniła Nama.Uśmiechnęłam się lekko.Cieszyłam się,że moje dzieci są szczęśliwe.

Postanowiłam wracać już na Lwią Skałę.Szłam tam jednak pomału.Poczułam dziwne przeczucie,wybrałam się do spiżarni.Właśnie w niej trzymaliśmy jedzenie na porę suchą i był najbardziej okradany przez złodzieja.Lwice wiedziały,że nie mogą się tam zbliżać.Tym bardziej więc się zdziwiłam,kiedy zauważyłam Disi,wynoszącą antylopę.Zmarszczyłam brwi.
-Disi? Co robisz?-lwica upuściła nogę zwierzęcia i spojrzała na mnie przerażona.Aha,coś było na rzeczy.
-Siri..ja nic..
-Nie kłam.Po co ci ta antylopa?
-Byłam głodna,a nie ma pory na jedzenie czy polowanie..
-Disi,nie urodziłam się wczoraj,-syknęłam,-mów!
Disi spojrzała na swoje łapy,więc dodałam,-ty jesteś złodziejem?
-Złodziejem..nie...-Disi spojrzała na mnie,-wybacz,nie miałam wyboru.Nie mogłam polować,bo by się wszystko wydało.Wiesz..ostatnio byłam na Ziemi Wyrzutków.Chciałam..chciałam zobaczyć dawną ziemię,myślałam ,że jest pusta.
-Nie jest?-zdziwiłam się
-Nie.Żyją tam jakieś lwy i..lwica zmusiła mnie bym dla nich polowała.Inaczej,miała zabić twoje młode.A wiesz,że są dla mnie jak własne.
Skinęłam głową,nim westchnęłam.
-Mogłaś od razu powiedzieć.I..-spojrzałam na nią marszcząc brwi,-nie martw się,nigdy nie skrzywdzą moich dzieci.Chodź.
-Gdzie?
-Idziemy na Ziemię Wyrzutków,rozmówię się z nimi..
-Miałam iść dopiero pod wieczór,-wyznała Disi
Przewróciłam oczami
-No dobrze,więc pójdę z tobą wieczorem.Zbiorę kilka lwic walczących na wszelki wypadek.
-Nie..proszę.Pójdziemy same.
-Niech ci już będzie,-wzruszyła ramionami Siri,-ale chociaż weźmy Chakę.Dobrze? Zaprowadzisz nas.
Disi cofnęła się kilka kroków do tyłu i pokazała mi swój bok.
-Patrz.-ukazało mi się kilka świeżych ran.-Codziennie miałam im przynosić posiłki.Rano i wieczorem.Dzisiaj nie przyniosłam i..
-Disi..już nigdy więcej.Nie możesz zapomnieć że urodziłaś się wyrzutkiem w twojej krwi jest walka.
Disi skinęła głową.Przytuliłyśmy się.

Chwila trwała by dłużej,gdyby nie to,że musiałam poszukać Chaki.
Pomyślałam ,że mój partner,może być nad wodopojem.Spotkałam tam tylko jednak lwiątka.Moje ucieszyły się na mój widok,zaprosiły do zabawy,ale niestety musiałam odmówić.
Na skałkach też go nie było.
Pomyślałam,że ostatnim miejscem gdzie mógł być była polana do polowania.Na szczęście nie myliłam się.Chaka skradał się właśnie do antylopy.Postanowiłam zrobić mu dowcip.Aż uśmiechnęłam się szyderczo.
Wyprostowałam się i zaryczałam.Akurat w momencie ,kiedy chciał skoczyć.Antylopa spłoszyła się i uciekła.Zaśmiałam się.Lew spojrzał na mnie z chęcią mordu.Potem jednak jego wzrok złagodniał,a on sam się zarumienił.

Byłam ukryta w cieniu drzewa,więc nie zdziwiłam się,kiedy nowa w stadzie,Shira,mnie nie zauważyła.Podeszła nieostrożnie do Chaki.Uniosłam wysoko brew.
-Ta noc była wspaniała...ale teraz mnie posłuchaj..
-Nie chciałem zdradzić Siri.Kocham ją całym sercem,-syknął Chaka.Nie wiedziałam,czy mówi to bo mnie zauważył,czy nie.Usiadłam jednak,zaciekawiona dalszą ich pogawędką.
-Cóż,jeśli nie chcesz żeby się o tym dowiedziała,to radzę ci uważnie słuchać co chce w zamian.
-A co byś chciała?-Siri wstała.Spokojnym krokiem podeszła do lwicy.Uśmiechnęła się szyderczo.-Słucham?
-Oh..królowa...
-Wiesz co,nie ufałam ci od początku,-uśmiechnęłam się szyderczo,-powiedź rodzicą ,że mają się zabierać z mojej ziemi,ty też..
-Bardzo dobrze! W naszym stadzie są lepsi władcy!
-Skąd w końcu jesteś?-spytał Chaka.
-Doliny Montualiny.Jestem tamtejszą księżniczką,-burknęła lwica i bardzo się cieszę,że tam wracam.Plan rodziców był beznadziejny!
-jaki..
Lwica odwróciła się i szybko odbiegłam.Wzruszyłam ramionami.Domyślałam się,jaki mógł być ten plan.Pozbycie się mnie,kradzież mi Chaki,zdobycie tronu,sprawdzenie sytuacji państwa..tradycyjnie.
-Odprowadź ich do granicy.Chce mieć pewność,że przez nią przejdą.Ja idę z Disi spotkać się z wyrzutkami.
Chaka spojrzał na mnie i zwiesił uszy.
-Siri,tak bardzo cię przepraszam..nie chciałem tego,byłem ogłupiały...przepraszam,tak bardzo cię kocham!
Rzuciłam mu nieprzyjazne spojrzenie.Byłam na niego wściekła! Tak po prostu mnie zdradził z tą za przeproszeniem suką.
Warknęłam.
-Stało się.Ale masz szczęście,ja także cię kocham.Pamiętaj,daję ci ostatnią szansę ,następnym razem od razu cię zabijam,-odwróciłam się i już miałam odejść.Tak,byłam na niego wściekła,ale po pierwsze..był lwem,drugie ojcem moich dzieci,trzecie królem,czwarte moim małżonkiem,piąte przyjacielem.Postanowiłam mu wybaczyć i więcej nie zaprzątać sobie tym głowy.

Skinął głową,ruszył w stronę Lwiej Skały,chcąc pozbyć się przeze mnie spłoszonych lwów.Spłoszonych bo nie lubię słowa wygnanych.
-Przepraszam,-rzucił na odchodnym.

Przewróciłam oczami.No tak,lwioziemcy muszą przepraszam z tysiąc razy.Może i byłam lwioziemcem,ale po połowie.Charakterem byłam wyrzutkiem, sercem lwioziemcem..czy jakoś tak.

Kiedy tylko niebo pokryło się granatem,a jasne gwiazdy migały,wraz z Disi ruszyłyśmy w stronę granicy.Kroki nasze dudniły o twardą ziemię.Obie milczałyśmy,nie zamierzając się zatrzymać.Byłyśmy twarde.
Przemknęła mi przez myśl scena,kiedy Disi była taka malutka jak moja łapa.Leżała w łapach swojej matki,kiedy ja odbywałam z nią kłótnie o płeć lwiczki.
Doskonale pamiętam jej zielone,jadowite oczy,wpatrujące się we mnie z nienawiścią.O,jakże ja jej nienawidziłam i chyba by się to nie zmieniło.Uważała się za pępek sawanny.Zginęła tak jak większość z łap Kovu.

Zatrzymałyśmy się,kiedy doszłam z Disi do granicy.Wycofałam się powoli,by się ukryć.Disi przełknęła ślinę.Jej zielone oczy mignęły błyskiem.Tak bardzo w tej chwili przypominała własną matkę,że aż mnie zmroziło.To ja ją wychowałam,a nie ona.Disi nawet jej nie pamiętała.

Z cienia na granicy wydobył się kształt ciemnej lwicy,która wkrótce podeszła spokojnie do Disi.Rozejrzała się.
-A gdzie nasza padlina? Głupia,nie uważałaś!
-Uważaj na słowa.Także byłam wyrzutkiem i znam moje miejsce.
-Na dole łańcucha?-syknęła lwica,-chcesz kolejną ranę?
Disi nabrała powietrza i chciała odpowiedzieć,ale w porę skoczyłam na lwicę.Mocno przycisnęłam ją do ziemi.
-Prowadź mnie do swojej przywódczyni,albo zrobi się nieprzyjemnie.
  • Hej! Przepraszam za ten rozdział,wiem ,że mi się nie udał,ale po prostu nie czuję siły do tego bloga.O wiele bardziej wolałam pierwszy sezon.Ten będzie miał tylko sześć rozdziałów,czyli jutro ostatnie dwa.Jak myślicie,Siri uda się poznać przywódczynię nowej linii wyrzutków? i czy podobała wam się jej narracja? Pozdrawiam.

niedziela, 5 sierpnia 2018

#3

-Więc..-Maji,starsza gepardzica wpatrywała się w królewskie dzieci.Po śmierci Rafikiego ,to ona przejęła jego rolę.Siri odnalazła ją jako samotniczkę i zaproponowała miejsce w stadzie.Gepardzica się zgodziła i od razu zaproponowała się jako medyczka i szamanka,gdyż tego ją nauczono w starym stadzie.Przeszłość gepardzicy była jednak czarna i niejasna.
-Kto rządził jako czwarty?
Dzieci Siri odbywały właśnie co tygodniowe zajęcia z szamanką.Nama i Sawa lubili  je,jednak Kiarę zanudzały i lwiczka szukała czegoś innego do roboty.Właśnie bawiła się końcówką swojego ogona.

Sawa pewnie odpowiedział na jej pytanie:
-Mufasa Sprawiedliwy
Gepardzica skinęła głową z zadowoleniem.Uniosła teraz błękitne oczy w stronę Namy.
-Kto zasiadł na tronie jako piąty?
-Król Simba Wielki,-powiedziała spokojnie Nama
Maji znów skinęła głową.Spojrzała teraz na Kiarę.Lwiczka bawiła się dalej końcówką ogona,coś mrucząc.Maji chrząknęła oburzona i dopiero wtedy,lwiczka podniosła na nią zaskoczone zielone oczy.
-Kto władał jako pierwszy,he?
Kiara zaśmiała się nerwowo,nim odpowiedziała:
-Król Mohatu Pierwszy.
Maji wybałuszyła oczy,po czym syknęła:
-Oh,Kiara,czy ty mnie w ogóle słuchałaś?
Kiara zmieszała się.Z odsieczą przyszło jej rodzeństwo.
-Pierwszy był król Dhahabu!
-Ale..jak to? Przecież..
-Kiara,gdybyś słuchała,wiedziałabyś że mimo iż Mohatu założył Lwią Ziemię,Krąg Życia,to pierwszym lwem ,który się tu osiedlił był właśnie jego ojciec.Złoty lew ze swoimi partnerkami.
-Oh..

Maji wstała i chodząc w kółko ,przepytywała dalej.
-Pierwsza samodzielna królowa?
Nama wyrwała się pierwsza.
-Nie ma takiej na Lwiej Ziemi.Każda miała partnera.Jeśli jednak chodzi o imiona wszystkich lwic urodzonych w królewskim rodzie to Uru,Kiara i Siri.
Maji była zdziwiona i zarazem zachwycona mądrością Namy.I to w takim wieku.Skinęła głową.
-Na dzisiaj koniec lekcji.
-To dobrze..-Siri pojawiła się w wejściu do baobabu.Lwiątka podbiegły do niej,by ją przytulić.Siri polizała każdego po głowie.-Możecie iść się pobawić z przyjaciółmi.
Lwiątka wybałuszyły oczy zdziwione.Przecież miały szlaban za tą ucieczkę na Ziemię Wyrzutków! Znając jednak Siri,wybiegły od razu z baobabu,pędząc ku wodopojowi.Skorzystają.Czemu by nie?

Maji spojrzała zaciekawiona na królową.
-Chciałaś coś Siri?
Maji i Siri bardzo się zaprzyjaźniły.Maji była powierniczką ciemnej lwicy,medyczką,szamanką i przyjaciółką.
Siri usiadła naprzeciw Maji.
-Jedna lwica z mojego stada złamała łapę.Pomożesz jej?
-Pomogę,ale..Siri,dobrze wiem,że nie oto chodzi.Mówże!
Siri westchnęła:
-No dobrze.Znasz mnie.
-Czy dręczą cię znowu jakieś sny?
-Nie.Bardziej chodzi mi o te nowe lwy...mam co do nich złe przeczucia.
-I masz rację,-mruknęła Maji,-coś się wydarzy,czuję to..lepiej pilnuj ich.
Siri skinęła głową.Wiedziała,że Maji jej więcej nie powie,mimo iż by chciała.Podziękowała szamance.Udała się na Lwią Skałę.
*
-Ruszam jutro na Rajską Ziemię.Załatwie tą sprawę na dobre,-mruknął Chaka,kiedy Siri weszła do jaskini.
Siri przytuliła się do grzywy partnera z czułością.
-Dobrze.A ja może pójdę na polowanie?
-To dobry pomysł.Myślałem,żebyś zabrała Kiarę i Namę,ale..
-Znajdę je po drodze,-odpowiedziała Siri.Odwróciła się i zniknęła na zewnątrz.

Bardzo szybko znalazła lwiątka nad wodopojem.Wiedziała otóż,że tutaj będą.Przywołała do siebie córki.Sawa więc musiała sam bawić się z przyjaciółmi,co mu pasowało.

Siri zaprowadziła córki na główną polanę polowniczą.Akurat była pusta.Siri spojrzała na córki.
-Nauczę was polować,skarby.To bardzo ważna umiejętność.
Ciemna lwica bardzo kochała swoje młode.
Nama podskoczyła wraz z Kiarą.
-To super,mamuś!
-Możemy już zacząć?
Siri skinęła głową.
Szybko wytropiła stado góralków.
-Posłuchajcie.Przyczupnijcie,skradajcie się powoli,nigdy pod wiatr,wystawcie pazury,omnażcie kły,a będąc blisko skoczcie! Zrozumiałyście?
Lwiczki skinęły głowami.
Zabrały się do polowania.

Nama robiła to szybko.Słuchała uważnie zwierzęcia,unikała wiatru,skakała i zabijała.Wkrótce jadła więc swoje dwa góralki.
-Pamiętajcie,nie polujemy dla zabawy,-upomniała Siri

Kiara nie bała się,ale w przeciwieństwie do siostry,robiła to wolniej.Łapa za łapą zmierzała do celu,skakała i zabijała.

Kiedy obie siostry zjadły posiłek,obserwowały w napięciu jak Siri poluję.
Królowa wypatrzyła antylopę.Skradała się więc wolno w jej stronę.Wystawiła pazury,obnażyła kły i łapa za łapą powoli.Gdy była dość blisko,skoczyła.Wbiła pazury w ciało antylopy ,a kły w jej szyję.Antylopa padła martwa.
Siri uśmiechnęła się zwycięsko.
Odda tą antylopę stadu.

Lwiczki krzyknęły uszczęśliwione imię matki.Siri skinęła im głową.Złapała za swoją ofiarę,poczęła ciągnąć ją na Lwią Skałę.Córki poszły za nią.

*
Siedząca w krzewach lwica,uśmiechnęła się złośliwie.Postanowiła,żę powinna potruć zwierzynę i miała nadzieję,że wkrótce nadarzy się do tego okazja.Zemsta musiała być brutalna.Chodź robiła to w głównej mierze dla kogoś niż dla siebie.
 
*
Obowiązki Siri nie były dzisiaj aż tak duże.Wysłuchanie raportu,wytrenowanie córek w polowaniu ,a syna w walce.Do tego obchód,pogodzenie dwóch nosorożców,zobaczenie wędrówki ptaków,przemowa do stada.Jedyne co ją niepokoiło,to złodziej na Lwiej Ziemi.
Wkońcu jednak mogła położyć się spać.
Jej dzieci wróciły po udanej zabawie i także się tym zajęły.
 
*
Shira skradała się wolno.Od kiedy jej rodzina przybyła z Doliny Montualiny,wszystko szło gładko.Kłamstwa nie wychodziły na jaw.
Lwica wychyliła głowę zza wysokiej trawy ,wpatrzona w jeden cel.
Chaka pił w spokoju wodę,nie spodziewając się ataku.Shira westchnęła.Poprawiła futra i spokojnie wyszła zza swojej kryjówki.
Lew był zdziwiony jej widokiem,ale z chęcią zaczął rozmawiać z lwicą.
Shira miała w tym swój cel.Chciała zdobyć lwa,a Chaka nie spodziewał się tak perfidnej przeciwniczki.
 
 
Hej,mam nadzieję,że rozdział mimo wszystko się spodobał.Naprawdę się staram,przysięgam.Następny nie wiem kiedy się pojawi,bo ten i #2 pisałam późno w nocy.Daję wam dużo zagadek i zagmatwać.Pomyślcie nad nimi.
Rozdziałów będzie chyba z pięć.
Pozdrawiam!
~Emilka Uru


#2

Lwiątka nie zamierzały posłuchać zakazu.Dlaczego nie miałaby się pobawić? akurat kiedy Koda
i Leah weszli do jaskini stada,lwiątka królewskie miały już przygotowany plan działania.Kiara podeszła do Kody,pochyliła się i wyszeptała mu coś na ucho.Sawa podobnie postąpił w przypadku Leah.Nama milczała,aż jej rodzeństwo skączyło.Przyjaciele się zgodzili.To byłaby świetna zabawa,prawda?
Lwiątka postanowiły wybrać się na Ziemię Wyrzutków.
*
-Ciężko dzisiaj?-spytał Disi podchodząc do Chaki.
Lew skinął głową.
-Musimy rozmówić się z Rajską Ziemią.Wiesz,Siri im nie ufa,bo w kryzysie nie pomagali Lwiej Ziemi.
Disi pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Ale to chyba normalne,prawda? Bali się Kovu
-Jak dla mnie to mocno nie fer,-niespodziewanie Siri weszła do jaskini.Przytuliła się bokiem do brązowej lwicy.-Miło że jesteś Disi.Masz ochotę pójść ze mną i Chaką na nocny patrol?
-Z miłą chęcią,-potwierdziła lwica.
Tak więc w tym składzie,za kilka minut ruszą na obchód.
 
 
Podczas kolacji,Siri zaniepokoił brat jej lwiątek.
Zmarszczyła brwi,zwracając się do Sawy.
-No tak,zignorowały szlaban..
-To lwiątka,-przewróciła oczami Disi,nim wybuchła krótkim śmiechem,-Ja w ich wieku,byłam taka sama.
-Może i tak,-wzruszyła ramionami Siri.Wstała,-Chodźcie już na ten patrol.Może ich znajdziemy przy okazji.
-Możesz królowo poszukać i moich,-szczupła lwica zwróciła się do Siri.Mama Kody i Leah była miła i opiekuńcza,ale bała się ciemności.
Siri skinęła głową.
-Oczywiście.
 
 
Obchód nie był taki szybki,jak można by było przypuszczać.Siri i Chaka skupili się głównie na szukaniu lwiątek,a Disi na podziwianiu gwiazd,które błyszczały nad nią.
Ich kroki odbijałały się głucho o ziemię.Nie było wiatru i zapowiadało się na deszcz.
Siri w końcu więc się zatrzymała.
-Na dzisiaj koniec.Disi,wracaj już do jaskini,ja i Chaka rozejrzymy się jeszcze za dziećmi
Disi rzuciła Siri spojrzenie.Zawdzięczała jej tak dużo.Uważała Siri za prawdziwy przykład do naśladowania.Jej upór..odwagę..wszystko!
Pokręciła jednak głową,chodź żadko się sprzeciwiała.
-Jesteśmy rodziną Siri.
Prawda.Siri otóż wychowała Disi,kiedy ta straciła rodziców i jeszcze przed tym.Siri przytuliła młodszą lwicę ,a Disi przejechała nosem po jej policzku z wdzięcznością.Chaka skinął głową.
-Chodźmy.Im szybciej...-nie dokończył.
Nastawili uszy,słysząc krzyk lwiątek.
Siri wystawiła pazury i poczęła biec w stronę granicy.
Jej dzieci były w niebezpieczeństwie!
 
*
Kiedy lwiątka opuściły jaskinię stada,musiały być bardzo ostrożne,żeby nikt ich nie zobaczył i nie zawrócił.Szły szybko i pewnie,przy wodopoju chowając się w wysokiej trawie.Sawa z niepokojem spojrzał w niebo.Zapowiadało się na deszcz.
 
Lwiątka przerażała Ziemia Wyrzutków,ale jeszcze bardziej ciekawiła.Postawiły na niej kroki i od razu poszły za nimi kolejne.Zwiedzanie dziedzictwa ich matek było ekscytujące! Zwłaszcza ciekawskiej Kiarze,obytej Namie i pewnemu siebie Sawie.
 
Towarzysze rozglądali się za każdym ,nawet najmniejszym krzaczkiem.Ich kroki dudniły o suchą ziemię.Przerażała ich i równocześnie motywowała.Zwłaszcza Sawę,który miał w przyszłości rządzić tą piękną krainą.
 
Siri nauczyła go o Kręgu Życia i pokazała królestwo,chodź było to dla niej trudne.Nikt jej tego wcześniej nie pokazał i wzorowała się jedynie pamięcią zmarłej Vitani,duchowej przewodniczki Kiary i zmarłego Rafikiego.
Sawa miał to w przyszłości przekazać swoim dziecią.
 
Jego brązowa grzywka zafalowała na lekkim wietrze.
-Tu jest fajnie,-szepnął w stronę Kody,który skinął głową.
Ruszyli dalej.
Doszli nawet do starego obozu wyrzutków,kiedy rozległy się kroki za ich plecami.Od razu się odwrócili i cała piątka zjeżyła futra i wystawiła pazury.
Wydali z siebie krzyk,kiedy lew wskoczył na nich i przygwoździł do ziemi.
-Proszę nam nic nie robić..-pisnęła Leah.
-Dlaczego niby?
-Bo jesteśmy dziećmi królowej i króla,-syknęła Nama
-Królowa Kiara miała pięć lwiątek?-zdziwiła się pomarańczowa lwica,bardzo młoda ,stojąca obok lwa.
Była jeszcze jedna,o wiele starsza,z jedną przednią łapą.
 
Lew jak na komendę,zszedł z lwiątek.
-Przepraszam..brałem was za wrogów.Jestem Kesho,a to moja żona Lara i moja córka,Shira.
 
Rozległ się przeciągły ryk.Chaka wskoczył na Kesho,obezwłdniając go.Nie przestawał warczeć.Lara cofnęła się wystraszona,kiedy Disi odciągała lwiątka.Siri stanęła na wprost Shiry,warcząc przeciągle.
-Co robicie na MOJEJ ziemi?!
-Królowa Siri?-cicho spytała Lara,-córka Kiary i Kovu?
-Tylko Kiary,-wydukała Siri.Nie uznawała Kovu za ojca,skoro ten próbował się jej pozbyć.-Kim jesteście?
-To Kesho,Lara i ich córka Shira,-powiedziała Nama.
-Pochodzimy z doliny mahun,-wyjąkała Lara
-Co to za dolina? Nie słyszałem o takiej?-Chaka szedł z lwa,nie tracąc czujności.
-Nasz dom leży daleko..bardzo daleko.Wiecie,jest taka o nas mowa.Kiedy nas pierwszy król Mahun zajął tron,był okrutny i podły.Gardził i doprowadzał do śmierci.Po jego śmierci,na tron wstąpił kolejny z rodu,jego syn,który dostał imię Mahun.I kolejny i kolejny...tak się rozwijała nasza kraina,-wytłumaczył Kesho,-dlatego tak się nazywa
-Kiedy lwica się rodziła,wychodziła za mąż i to jej mąż władał.-mruknęła Lara,-przybyliśmy na Lwią Ziemię w poszukiwaniu nowego domu..
-Więc czemu atakujecie moje dzieci?-syknęła Siri
-Przepraszam..wziąłem je za szpiegów z naszej ziemi.
Siri czuła,że mają więcej do ukrycia niż im powiedzieli.
Zgodziła się jednak ich przyjąć do stada i wszyscy razem ruszyli na Lwią Skałę.
Po drodze wytłumaczyli,że szukają nowego domu,bo tam spotkało ich ubóstwo.
Siri postanowiła,zająć się ich sprawą jutro.Musiała porozmawiać o tym z szamanką.O złych przeczuciach co do obcych.Siri otóż była nieufna,ale sprawiedliwa.Musiała dowiedzieć się więc więcej.

Shira rzuciła zalotne spojrzenie w stronę Chaki,podczas kiedy lew zbliżył się do dzieci.
-Z mamą zdecydowaliśmy,że macie szlaban i koniec,-syknął przez zaciśnięte zęby.
Lwiątka skinęły głowami smutne,że zawiodły rodziców.
Uradowały się jednak na Lwiej Skale,gdzie czekała na nich jeszcze kolacja i ciepłe historie najbliższych.

Królewskie dzieci znały przeszłość Siri i były dumne z matki.Siri także była dumna,te przeżycia udoskonaliły jej charakter.
Lwica usiadła na czubku Lwiej Skały,wpatrzona w wielki,migoczący księżyc.I milion gwiazd.Zamknęła oczy.Czy Kiara ją obserwowała? Jak na znak potwierdzenia,pierwsze krople deszczu zaczęły spadać i obijać się o twarde podłoże.

#1

Słońce wolno sunęło ku niebo.Zmieniało się przy tym z czerwonego,na pomarańczowe,a później jeszcze żółte.Wiatr lekko muskał pysk lwicy.W oddali zwierzęta przebudziły się do życia.Ptaki ćwierkały.Nowy majordamus,Nemo,podfrunął pod łapy lwa i skłonił mu się.

Lwica spojrzała kontem oka na partnera,z lekkim uśmiechem.To on dzisiaj miał zająć się porannym raportem.Lwica znowu spojrzała na wschodzące słońce.

Niewiele czasu później,zbudziła stado,które od razu ruszyło na polowanie.Złoziemki i lwioziemki razem stworzyły harmonie,jak wtedy za życia Simby.

Lwica zmarszczyła brwi,kiedy lwice walczące znów ostatnie opuściły jaskinie, udając się na trening.Królowa chciała,by wszystkie były przygotowane w razie potrzeby bronić domu.Chodź spokój trwał od wielu miesięcy,lwica wolała czuwać.Coś wkrótce się miało wydarzyć..

Lwiątka opuściły jaskinię,z chęcią zabawy.

Siri,odwróciła się i znów skierowała kroki w stronę czubka Lwiej Skały.Miała stąd dobry widok na swój dom,o który tak przecież trudno było walczyć.Im wszystkim.

Lwica zmrużyła oczy i cicho się zaśmiała,kiedy Chaka usiadł u jej boku.
-Jak raport?
Chaka przewrócił oczami.
-Wspaniale długi.Ten majordamus ma chyba kilka języków.
-A jak z ..no wiesz..-lwica ogonem wskazała ciemny teren.
-Odżywa.Podobno wyrosła trawa,rzeka jest czysta..-uśmiechnął się lew,-Ziemia Wyrzutków wraca do normy.
-Szkoda tylko,że Lisa nie mogła tego zobaczyć,-mówiąc to,Siri spojrzała na niebo.Jej przyjaciółka,jedyna bliska na strasznej ziemi na której się wychowała,nie wiedząc o swoim pochodzeniu.Lisa zginęła na wielkiej wojnie.
-Wysyłam na nią zawsze dodatkowe patrole,-powiedziała Siri.
Nie mogła dodać  nic więcej,bo z piskiem przybiegły do nich lwiątka.
Sawa
Nama
Kiara
Jej młode.Siri uśmiechnęła się ciepło,na wspomnienie tego,jak szybko urosły.
-Mamo,możemy wyjść się pobawić?-spytała Nama,jak zawsze poważna i dobrze ułożona.Córka królowej była jednak lojalna. Podobną cechę posiadał jej brat Sawa,którego stado nazwało idealnym.Był odważny i sprawiedliwy,ale tylko Siri wiedziała jako matka,że jej syn nie umie podejmować szybkich decyzji.
Kiara,słoneczko całej Lwiej Ziemi pozostała wesoła i ciekawska.Jej imię było trafne.
-Koda,Leah już pewnie tam są,-dodał Sawa
Kiara przytuliła się do łap matki.
-Wiesz,że cię kochamy!
Siri przewróciła oczami
-Mówiłam wam,że macie szlaban na wychodzenie po tym incydencie
Lwiątka wybrały się otóż kilka dni temu na polowanie i nie wracały dwa dni.Okazało się,że grały w zabawę ,ukrywając się przed wszystkimi specjalnie.
Dzieci zmieszały się,nim uśmiechnęły się.
-Oj mamo!!!
-Żadnych oj,-powiedział poważnie Chaka,-możecie bawić się w jaskini.Przecież jeszcze tylko dwa dni do końca.
Siri skinęła głową na potwierdzenie tych słów i spoglądała,jak Chaka prowadzi dzieci do jaskini.Siri pomyślała,że wkrótce powinna nauczyć Namę i Kiarę jak polować.Zostawiła to jednak na później.

Teraz musiała coś innego załatwić.

Wstała delikatnie,schodząc i ruszając w stronę granicy.Postanowiła wybrać się na własnoręczny patrol.Może powinna do niego przyłączyć się również Disi?
Siri uwielbiała otóż córkę Mwzo i chętnie spędzała z nią każdą chwilę.A teraz kiedy Disi była już prawie dorosła,żadko się spotykały.

Królowa przystanęła na chwilkę, by zobaczyć jak jej lwice polują.Widziała wśród nich ciemne futro Disi.Niech już poluję,-pomyślała Siri.Troszczyła się otóż na pierwszym miejscu zawsze o stado.

Ruszając dalej,szła znów spokojnie.Wiatr muskał jej pysk,kroki dudniły o ziemię.Lwica szła dalej pewnie,dopiero zatrzymując się przy wodopoju,by napić się wody.
Podbiegły do niej dwa lwiątka.Jeden ciemny ,druga złota.Uśmiechnęły się szeroko.Siri już wiedziała,o co poproszą
-Proszę królowej..
-Siri,-skwitowała ciemna lwica.
Całe życie była Siri,niech tak zostanie.Chciała być przyjaciółką dla stada.
-Dzieci..-zaczęła,-..Nama,Kiara i Sawa nie mogą wychodzić.Ale możecie się pobawić z nimi w jaskini..
Lwiątka spojrzały na swoje łapy,nagle posmutniawszy.
Siri zrobiło się ich żal,ale starała się wychować swoje dzieci stanowczo,tak więc nie mogła pozwolić im na zabawę z przyjaciółmi poza jaskinią.

Ciemna lwica odwróciła się,odchodząc.Lwiątka ku jej zdziwieniu,pobiegły do jaskini.Czyli jakiś cel się udał.

Siri musiała w końcu przyspieszyć,po drodze mijając znudzone zwierzęta.Słonie,zebry,antylopy... to jej przypomniało,że nie jadła śniadania.Jako dawna złoziemka ,umiała jednak długo wytrzymać.

Doszła do granicy,którą przekroczyła z dużą pewnością siebie.Usiadła na suchej ziemi,wpatrzona w jej głąb.Zawsze tu przychodziła by pomyśleć i sprawdzić,jak się ma jej stary dom.I faktycznie pomału obrastał trawą.
Siri pomyślała, że wkrótce musi sprowadzić tu zwierzęta.Może ziemia jeszcze odżyję i będzie znów młoda jak za czasów Mohatu.

Siri zmarszczyła brwi.Pamiętała imiona wszystkich władców,kiedy szaman co tydzień ją przepytywał.

Córka Kiary,miała już ruszyć na Lwią Skałę,kiedy w dalekich ,suchych krzewach ,zauważyła ruch.Zmarszczyła brwi.Cokolwiek to było,znikło równie szybko jak się pojawiło.

Wróciła na Lwią Skałę ,pełna złych przeczuć.


Hej,to pierwszy rozdział na blogu.Tak,przyznaje,że nie jestem do końca zadowolona,bo styl mógł mi się pogorszyć.Ale to tylko kontynuacja, pięć rozdziałów ...proszę żebyście byli wyrozumiali.
Cieszycie się,że Siri wróciła?
Pozdrawiam.
Lwią Ziemię,rządzi teraz Siri
Młodej królowej,wychowanej na Ziemi Wyrzutków,
Nie idzie jednak najlepiej
I chodź,od wielu miesięcy,panuję spokój,
Siri przeczuwa,zbliżające się niebezpieczeństwo,
Które nadciągnie,wprost ze swojego dawnego domu
A jedna tajemnica,rodzi kolejne