czwartek, 9 sierpnia 2018

#5

        -Prowadzisz do swojej przywódczyni,czy nie?!-syknęłam.
      Ciemna lwica spłoszyła się trochę,nim skinęła głową.Spojrzałam z triumfem na Disi.Nieznajoma lwica,szybko przeszła na dawną Ziemię Wyrzutków.Zaczęła prowadzić nas spokojnie i pewnie.Widać,że świetnie znała okolice.Jeszcze jak mieszkałam na Ziemi Wyrzutków,to jej nie pamiętałam.To mnie utwierdziło,że musiała tu zamieszkać niedawno.A więc były tu jeszcze inne lwy.
    Wiedziałam doskonale,że nie każdy chce żyć w pokoju i że nie wszyscy chcą się zmienić od tak.

    Pamiętam doskonale mój stary dom,ale idąc po nim przechodziły mnie ciarki.Chaka miał rację,porastała go mała trawka,czy rzeka się oczyściła,ale nie trzeba było się oszukiwać,pozostał jednak złoziemski.

    Teraz pomału zaczął się zniżać i brzydnąć.Rozpoznałam to miejsce z łatwością.Termiterie.
    Lwica teraz szła niepewnie,zniżając coraz niżej głowę.Sądziłam,że także mają własnego lidera i dlatego tak się obawiają.
    Kiedy wraz z Disi i nieznajomą weszłyśmy do "obozu",zaniemówiłam.Może i nie było ich tak dużo,ale i tak byli! Jako Królowa Lwiej Ziemi,gdy objęłam tron, przyrzekłam samej sobie,że spróbuję zmienić zło.Widząc jednak tylu samotników,nie wiedziałam,czemu niektórzy nie pojawili się na Lwiej Ziemi.Zwłaszcza lwice,przecież nie mogły uczynić takiego zła,bym je nie przyjęła.

    Nieznane stadko spojrzało na nas.Ciemna lwica podeszła do jednej z nich i coś szepnęła.Po chwili ta sama lwica uciekła do jednej z termiterii.Spojrzałam kontem oka na Disi.W razie czego,będzie trzeba się bronić.
    -Dlaczego tutaj jesteście? Nie wolicie zamieszkać na Lwiej Ziemi w Kręgu Życia? Ziemia Wyrzutków nie jest jeszcze gotowa do zamieszkania,to zajmie trochę..
    -Nie musisz nam tego mówić,królowo Siri.Miło,że się w końcu pojawiłaś.Taki właśnie był plan,-uśmiechnęła się szyderczo lwica pomarańczowa.
    Zmarszczyłam brwi.
    -Wychowałam się tutaj,przez lata mając to miejsce za dom.Kiedy zostałam lwioziemką..
    -Siri..dobrze cię widzieć.-lwice rozstąpiły się i ze strachem patrzyły na beżową lwicę.Szła pewnie przez teren w moją i Disi stronę.-Jak ty urosłaś.No,no.Kiedy rozmawiałam pierwszy raz z moim dobrym znajomym już nie żyjącym Miibą,mówił mi,że podle sobie radzisz z rządzeniem.Zawsze możesz oddać mi ron..
    -Kim w ogóle jesteś?
    -Jestem matką twojego ojca.Phi! byłego ojca! Przecież go wygnałaś,a tak sobie świetnie radził.
    -Jeśli myślisz,że sobie świetnie radził,to jesteś w błędzie.Pytam,jak się zwiesz!?-Wpatrywałam się w nią z gniewem.Jak w ogóle śmiała nazywać rządy Kovu dobrymi..Oczy mi się zaświeciły.-Poczekaj...Zira?Szamanka opowiadała mi o niej.Zła lwica dążąca tylko do władzy dla swojego syna.Skączyło się to tym,że z Kovu zrobiła najgorszego władcę.
    -Jak to możliwę,że żyjesz?
    Lwica skinęła głową.Uśmiechnęła się szyderczo.
    -Nic nie jest takie jak się wydaję.Mój syn Kovu wrócił i wyciągnął mnie z rzeki,tym samym mnie uratował,nim wrócił do siebie.Przez lata żyłam w cieniu,podczas kiedy Ziamia Wygnańców rosła i należała do coraz to  nowych głupców.Cieszę się,że wróciłam.Mogę teraz poprowadzić wszystko bardzo dobrze.
    -Dlaczego tak myślisz? Na pewno nie oddam Lwiej Ziemi!-syknęłam ,-Tym bardziej tobie.
    -Sama sobie to zdobędę.
    -Nie tutaj.Lwia Ziemia i Miejsce Wyrzutków należą do mnie i nie ma na nich miejsca dla tych,którzy chcą ich zaszkodzić!
    -Szkodą jest słuchanie i zmiana,-syknęła Zira
    Warknęłam.
    -W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru.Wygnanie!!-zwróciłam się do pozostałych,-Ci którzy chcą zmian i słuchania Kręgu Życia zapraszam za mną.Na Lwiej Ziemi jest na to miejsce.
    Ku mojemu zdziwieniu,nikt się nie poruszył.Zira odwróciła się ,a szyderczy uśmiech szedł jej z pyska.Wycofała się ze swoimi.Syknęłam pod nosem i także zaczęłam odchodzić.Ja w stronę Lwiej Ziemi.Disi wolno ruszyła za mną.
    -Myślisz,że będą kłopoty?
    -Na pewno.

    Myśli Ziry:  Także nie chciałam odpuścić.Przysięgłam sobie ,że ją zabiję i uczynię to.A będzie to okrutna śmierć.

    Siri;  Czy zrobiłam dobrze,że wygnałam tą lwicę? Nie wiem..ale kiedyś usłyszałam,że zepsute serce trudno jest naprawić.Szkoda tylko,że reszta nigdy nie pozna tego,co trzeba.

    Kiedy dosłyszmy na Lwią Ziemię,postanowiłam zabrać ciemną na polowanie.
    Znalazłyśmy antylopy i jak zawsze,skradałyśmy się cierpliwie,łapa za łapą,z wystawionymi pazurami.Kiedy byłyśmy dość blisko,skoczyłyśmy i po sekundzie,antylopa padła martwa.Zabrałam się za jej jedzenie.Disi także to zrobiła.


    Chaka czekał na nas przy jaskini stada.
    -Coś się stało?
    -Nie..nie..-pokręcił głową,-Tylko czekam na lwiątka.Jeszcze nie wróciły,a prawie wieczór.
    -Szukałeś ich?-spytałam
    Jak na komendę,Disi wstała.Wskazała na coś ogonem.
    -Patrzcie!
    Piątka lwiątek biegła ku nam.Moje dzieci,od razu się we mnie wtuliły.Ich przyjaciele wbiegli do jaskini.
    Chaka spytał:
    -Dlaczego jesteście tak późno? Już prawie noc..
    -Tato,jakaś lwica nas zatrzymała przy polanie i kazała..-wydyszała Nama
    -Jaka lwica?
    -Taka beżowa,mamo,-wyjąkał Sawa
    -I kazała nam powiedzieć,że szykuję wojnę!-krzyknęła przerażona Kiara
    Rzuciłam spojrzenie na Chakę.Lew skinął głową i wspiął się na czubek naszej skały.Spojrzałam na dzieci.
    -Wejdźcie do jaskini,dobrze?
    -Tak,mamo
    także wspięłam się na czubek.Spojrzałam na horyzont i cicho warknęłam,kiedy kilka czarnych kształtów zaczęło się zbliżać.
    -Co oni sobie wyobrażają!?-syknął Chaka
    -Jest ich mało,to jakiś podstęp,-odparłam.
    Odwróciliśmy się.Zaryczeliśmy,by wezwać całe stado.
    Lwioziemcy spojrzeli na nas zaciekawieniu.Nigdy nie wzywaliśmy narady.
    -Szykuję się wojna,-wyprostowałam się,-wrogowie już przechodzą granicę.Musicie być gotowi za wszelką cenę bronić Lwiej Ziemi.To nasz dom.
    -Wrogów jest mało,ale ich nie lekceważcie.Przewodzi nimi..
    -Zira,-syknęła Disi
    Skinęłam głową.Chaka zdziwił się,ale nic nie powiedział.Dodałam:
    -Lwiątka pozostaną w jaskini ,razem ze starszymi.Wszyscy pozostali muszę walczyć.


    Staliśmy pewnie,oczekując na przeciwników.Zira prowadziła swoich,idąc spokojnie,jakby pewna,że wygra.Beżowa uśmiechnęła się szyderczo.Wystawiłam pazury.
    -Radzę ci się wycofać,ZIRA.
    -Dlaczego miałabym? Boisz się walki,Siri?
    Obnażyłam kły.Moje stado zrobiło to samo.Pamiętam ostatnią walkę,wtedy zginęło mi tylu bliskich-najważniejsza Lisa.
    Od tego czasu,ciężko mi było naprawić szkody z rządów Kovu.
    Początki były ciężkie,byłam najgorszą królową.Teraz wszystko się zmieniło.Walczyłam za swój dom,swoją rodzinę i swoich poddanych.
    Spojrzałam na nich.
    -Atakujcie!
    -Na to czekałam!-syknęła Zira,-Atak!
    Dwie grupy rzuciły się na siebie.

    Rzuciłam się w wir walki,która i tak była zacięta.Wrogowie używali zwinności,lwiziemcy siły.Zira zniknęła gdzieś i nie mogłam jej znaleźć.Chaka i Disi dobrze sobie radzili.Rozejrzałam się.Jedna z dawnych moich towarzyszek leżała na ziemi ledwo dając sobie radę z napastniczką.Wskoczyłam na obcą,drapiąc pazurami jej bok.Wyrzutka uciekła.Pomogłam wstać lwioziemce.
    -Pójdź do Maji.
    -Jestem tutaj potrzebna
    -Na pewno nie martwa,-rzuciłam,nim znów odbiegłam.Mój cel:Nikt nie może dzisiaj umrzeć.
    Wszyscy gryźli się i drapali.Rzuciłam się na kolejną lwicę ,z całych sił waląc w jej brzuch łapą.Lwica zawyła z bólu,skuliła się.
    W tym samym czasie,poczułam mocny ból w plecy.Wygnana wbiła we mnie pazury z całą zawziętością,a inna podbiegła by mnie zaatakować od przodu.Syknęłam.Ugryzłam w łapy drugą,na tylną rzuciła się jedna z moich.Zabiłyśmy obie lwice szybko.Rzuciłam wdzięczne spojrzenie na lwioziemkę,Sall,tą która zawsze mnie tępiła.Wkońcu się przekonała.

    Odbiegłam.Kolejny wygnaniec,chciał na mnie wskoczyć,ale padłam na plecy,odpychając go tylnymi łapami z wyciągniętymi pazurami.Lwica padła na ziemię.Westchnęłam z goryczą.Nie znoszę zabijać,ale czasem nie ma się wyboru.
    Wskoczyłam znów w środek walki.Gryzłam,drapałam,biłam..byle żeby się wszystkich pozbyć.Wkońcu ją zobaczyłam...

    ...Zira walczyła właśnie z Chaką.Lew ledwo dawał sobie radę.Disi skoczyła od drugiej strony,wbijając kły w kark lwicy.Zira syknęła z bólu i zamachnęła się łapą.Wtedy wkroczyłam ja i jednym uderzeniem,zabiłam lwicę.
    Spoglądałam na nią.Dostała szanse,nie zginęła,a i tak poświęciła się złu.Nie była ani dobrą liderką,  ani matką.
    Spojrzałam na Chakę i Disi.
    -Wszystko gra?
    -Tak,-przytaknęła Disi
    -Czemu oni nie wracają do siebie? Zira nie żyję!
    -Widocznie nie chcą.Skorzystam..-wyskoczyłam z tłumu walczących,by znaleźć się na skale.Ryknęłam .Wszyscy spojrzeli na mnie zaciekawieni.
    -Zira nie żyję,-nawet mi nie mrugnęła powieka,-Teraz macie dwa wyjścia.Opuścić Lwią Ziemię,lub na niej pozostać żyjąc w Kręgu Życia pod moimi rządami.
    Czekałam.
    Kilka lwic poruszyło się,najwyraźniej chcąc się zgodzić.Reszta kiwała głowami na 'nie'.Lwioziemcy oddychali gorzko po bitwie.Zginęły tylko dwie lwice..powiem Maji żeby uroczyście je pochowała.Lwioziemcy byli przecież silni.

    -Siri!!-krzyknął Chaka,puszczając się biegiem w moją stronę.
    Ktoś wskoczył na mnie,podduszając na ziemię.Brunatna lwica wbiła we mnie pazury.Ugryzłam ją w łapę,a wtedy zahaczyła szczękę na mojej szyi.

    Disi:
    -Siri!!-krzyknęłam,biegnąc za Chaką.Lew dobiegł jednak pierwszy i już zabijał lwicę ,która zaatakowała naszą przyjaciółkę.Dopadłam do Siri,przesuwając językiem po jej szyi.Nie czułam tętna.
    -Chaka...ona chyba..
    -Mama!!! Mamo!!! -z jaskini wyszkoczyły królewskie dzieci.Kiara,Sawa i Nama przypadli także do brązowej królowej.
    Kontem oka zauważyłam,że złoziemcy się wycofują.Tylko niektórzy zostali,by przyłączyć się do stada.
    Koniec ze zbiegowiskiem.
    -Wracajcie do jaskini.Milla,Sall,oprowadźcie nowe członkinie stada.Ile ich jest?
    -Dziewięć.
    -Dobrze,-skinął głową Chaka,-I niech ktoś do cholery wezwie Maji!!

    Chaka:
    Szamanka przybiegła na czas.Spojrzałem na dzieci.
    -Disi,proszę,zabierz je do jaskini.
    -Dobrze,-skinęła głową ciemna.
    -Ale ja chce zostać przy mamie!-sprzeciwiła się Kiara
    Nama i Sawa zabrali jednak siostrę i poszli za Disi.
    Spojrzałem na Maji.
    -Zabierz ją na baobab.
    -Żyję?
    -Nie..
    Odpowiedź zmroziła mnie.W oczach pojawiły się łzy.Grzecznie chwyciłem jednak ukochaną,wlokąc się za medyczką.
    Co ja zrobię bez Siri? Przecież to jej misja! Moja królowa,przyjaciółka i matka moich lwiątek..
    Łzy płynęły mi z oczu.Maji warknęła.
    -Nie becz! Musimy być szybko na miejscu.
    To mnie przyspieszyło.Puściliśmy się biegiem przed  siebie w stronę baobabu.Były pozytywy nauk u Kovu,byłem szybki i silny.
    Dotarliśmy do baobabu.
    Położyłem Siri na posłaniu.Maji spojrzała na mnie.
    -Przebadam ją i nałożę maści.
    -K-kiedy po-pogrzeb?
    -Jutro,-burknęła Maji
    Zawróciłem.Musiałem wrócić na Lwią Ziemię i sprawdzić stan wszystkich,od tego wiele wynosi.

    Narrator
    Maji nakładała na ciało brązowej lwicy maści.Jedną zieloną,drugą czerwoną,trzecią fioletową.Wszystkie mocno wtopiły się w ciało lwicy.Maji westchnęła i ponownie sprawdziła tętno.Bez zmian.
    -Siri..wróć..-Maji podniosła oczy na niebo,które widać było przez górną część baobabu.-Wiesz jak się tutaj znalazłam? Nim zostałam szamanką miałam trudną drogę.Byłam otóż wyrzutkiem.Od urodzenia ,gepardy wskazały mnie na śmierć przez moją słabość.Udało mi się jednak dożyć dzieciństwa i nastoletnich lat.Właśnie w nich jednak,przeszłam na zła drogę.Zabijałam dla samych przyjemności ,a moje imię nie oznaczało już dającej życia wody.Zostałam przepędzona ze stada,zwiedzałam całe krainy,ucząc się nowych rzeczy i jeszcze bardziej niszczyć innym życie.Zmieniło się to..-Maji kontynuowała,chodź wiedziała,że Siri jej nie słyszy,-Kiedy spotkałam szamankę Borę.Długo trzymała mnie,bym uczyła się naprawiać i żyć według Kręgu Życia.Po miesiącu pojmałam swoje błędy i uczyłam się u niej.Po jej śmierci,wyszkoliłam ucznia,Bo i sama ruszyłam w dalszą drogę.Tak właśnie znalazłam się na Lwiej Ziemi.Dla mnie przeszłość jest zbyt trudna,by mówić o niej otwarcie.Rozumiesz?
    Maji usiadła ,wpatrzona we własne łapy.Jeszcze nigdy nie  czuła się tak wykończona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz